Tamara Uliasz

Tamara UliaszTo był szczególnie trudny okres dla mojej rodziny. Mirek, mój mąż był coraz słabszy. Trawiąca go od kilkunastu lat choroba serca dawała o sobie znać. Na mojej głowie było wszystko: zarabianie na utrzymanie czteroosobowej rodziny, zarządzanie domem, opieka nad chorym mężem, czuwanie nad dorastającymi synami. Starszy syn miał wtedy 25 lat, a młodszy 20. Obaj byli studentami. Młodszy syn Leszek był wówczas na pierwszym roku studiów.

Rzadko nam się w tym czasie trafiały takie spokojne popołudnia we dwoje przy herbatce, jak wówczas, w lutowe popołudnie. W pewnym momencie zajrzał do nas młodszy syn Leszek. Chciał pogadać. Zawsze chętnie i o wszystkim rozmawialiśmy z chłopcami. Tym razem jednak przeraziło mnie to, co powiedział nam Leszek. Wyznał, że nie interesują go kobiety, tylko mężczyźni, że jest osobą homoseksualną i jest tego pewien.

Od razu w mojej głowie zaczęła się kłębić cała wiedza o takich osobach, zdobyta w czasie studiów pedagogicznych w latach siedemdziesiątych XX wieku. Była to wiedza czysto teoretyczna. Wtedy wydawało mi się, że nie znałam żadnej takiej osoby. Natomiast wiedziałam, że są to osoby wykluczane ze społeczeństwa, często kojarzone z podkulturą więzienną, narażone na agresję ze strony niektórych ludzi. Byłam przerażona. Zaczęłam się bardzo bać o bezpieczeństwo mojego dziecka. Zaczęłam płakać, a nawet muszę się przyznać, że wpadłam w histerię.

Zupełnie inaczej zareagował na to mój mąż. Najpierw próbował mnie uspokoić, potem zabrał Leszka do jego pokoju i tam oświadczył synowi, że bardzo go kocha i fakt, że ma odmienną orientację seksualną, niczego w naszej rodzinie nie zmienia.

Potem mąż kilkakrotnie rozmawiał ze mną o Leszku i jego wyznaniu. Opowiadał mi o znanych mu gejach, z którymi się przyjaźnił, o tym, że są to wartościowi ludzie, prześladowani przez społeczeństwo za swoją inność. W jednym od razu zgodziłam się z mężem. Naszego syna nadal będziemy mocno i bezwarunkowo kochać. Dla mnie powstał wtedy nowy problem: jak obronić syna przed agresją innych.

Po dwóch miesiącach od tej rozmowy mój mąż zmarł. Świat mi się zawalił, a problemy Leszka zeszły na dalszy plan.

Po kilku miesiącach mój syn powrócił w rozmowie ze mną do sprawy swojej orientacji seksualnej. Przyniósł mi kilka lektur, pokazał stronę internetową KPH, poprosił, żebym porozmawiała o tym ze starszym synem. Ja sama zaczęłam sprawdzać we współczesnych podręcznikach psychologii, seksuologii itp. Zaczęłam lepiej rozumieć sytuację osób homoseksualnych. Zrozumiałam, że najlepiej pomogę swojemu dziecku, jeżeli nie tylko go zaakceptuję, ale również przyjmę postawę otwartą, nic nie będę przed nikim ukrywać. Powiedzieliśmy o wszystkim dziadkom, bliższym i dalszym krewnym, przyjaciołom i znajomym. Nikt nie odrzucił ani mojego syna ani mnie. Nie spotkaliśmy się dotąd z żadną nieprzychylną reakcją osób z naszego kręgu rodziny, przyjaciół i znajomych.

Z czasem doszłam do wniosku, że obronić Leszka przed złem, które może go spotkać, mogę tylko poprzez otwarte mówienie o sprawach osób homoseksualnych, wspieranie go w jego działalności na rzecz osób LGBT i stworzenie mu poczucia bezpieczeństwa emocjonalnego.

Nie oznacza to, że nie doświadczyłam w pierwszym okresie takich samych uczuć jak inne matki, których dzieci ujawniły swoją homoseksualność. Dotknęła mnie rozpacz, przerażenie, zagubienie, bezradność. Jedna tylko myśl nie powstała nigdy w mojej głowie – żeby moje dziecko odrzucić, zerwać z nim kontakty, przestać mu okazywać swoją miłość.

Kiedy poznałam wielu znajomych oraz przyjaciół i przyjaciółek mojego syna Leszka, zrozumiałam, że powinnam pokazać światu, że nie ma powodów, żeby osoby LGBT były odrzucane przez swoje rodziny, a my – ich matki i ojcowie mamy obowiązek kochać i wspierać nasze dzielne, wartościowe dzieci.

Kontakt: tamarauliasz@akceptacja.org